Mija czwarty dzien od kiedy ponownie jestem w Ameryce. Staram sie
uruchomic samochod, ktory zostawilem tu poltora roku temu. Niestety
bez rezultatu. Za okolo 10 dni mam zaczac praktyke w firmie
finansowej w San Diego (Kalifornia) Zapraszam wszystkich na
http://www.kzajko.net/sandiego.html
A tymczasem 3 tygodnie temu ...
Północna Szkocja. Dookoła biało i wieje silny
wiatr. Jestem prawie na czubku góry Cairngorm w drodze powrotnej do
schroniska. Gdyby nie kompas droga byłaby niemożliwa gdyż widoczność
sięga 10 metrów. Siedze na małym pienku -jednym z tych które mają
wskazywać drogę. Jakaś siła trzyma mnie w miejscu i nie pozwala
zejść. Chcę siedzieć i siedzieć i siedzieć. Czuć mróz i siłe wiatru,
nie widzieć nic tylko wiatr i śnieg.
Zapada zmrok. W namiocie, który jest tak większy
od mojego, iż wydaje mi się że to prawdziwy namiotowy pałac,
pamietny poprzedniej zimnej nocy zaczynam naciagac cieply sweter i
skarpety. Jedna troche wilgotna para (to nic wyschnie na nodze),
druga sucha, po chwili wahania naciagam rekawiczki na stopy, i
owijam je jeszcze koszula. Dużo zachodu ale za to nie zmarzne noca.
Teraz już tylko spać z nadzieją, że nie zbudzę się za często.
Pociąg wlecze się tak wolno, że mam ochotę
wyskoczyć z plecakiem. To prawdziwa tortura gdyż już za okolo 25
minut odplywa prom. Tymczasem liczę upływające sekundy. Zdąże czy
nie. W końcu stacja. Szybko, prawie w biegu pytam konduktora gdzie
ulokowana jest przystań promowa. "Tu na miejscu" jestem
szczesciarzem-stacja kolejowa jest dokladnie przystanią promową.
Kasa, trochę przestraszone oczy kobiety wydającej karty pokladowe
gdy mówię że muszę jeszcze kupić biltet. Karta kredytowa, dodatkowa
opłata, plecak, kobieta z security ręką kieruję mnie we właściwe
miejsce, nawet nie sprawdzają mi bagażu podręcznego (mógłbym
wysadzic prom gdybym byl terrorysta :) , wychodzę na zewnątrz, jacyś
ludzie w pomaranczowych kombinezonach zaczynają wlasnie podnosic
trap promowy, hej -krzycze- chwilę. OK. uśmiechają się. Ja też.
Mówię "How are you?" i wchodze na trap. Zdążyłem. Znów w
ostatniej chwili ale zdążyłem.
San Diego! Te słowa są jak wystrzał armatni
rozbijający ciszę i dzwięczący w uszach , słońce błękitnego poranka,
oaza na szlaku Beduina, piasek i fale oceanu, Meksykanie, wabiąca
tajemnica Życia. San Diego! Jadę do San Diego.
27.02 2006 poniedziałek
As long as a hundred of us remain alive we
will not be a subject to English domination because this is not
honour, riches or glory that we fight but freedom alone,
which no wothy man looses except with his life.
przeczytane w szkockim pubie.
17.02
piątek Mój latawiec nazywa się "Zdobywca Przestworzy" :)
Niestety pierwszy lot się nie powiódł. Wiatr był za słaby. Na
dodatek tak bardzo chciałem aby poleciał że poderwałem go za mocno i
złamała sie jedna z listewek. Tymczasem dzisiaj miałem bardzo
interesujące interview w jednym z ciekawych barów. W sumie
porzuciłem już 2 tygodnie temu szukanie stałej pracy w pubie i
nastawilem sie na prace dla agencji ale trochę przypadkowo okazało
się że jedno z moich CV zostało zauważone i dziś rano po
rozmowie wydawało się że będę mógł tam pracować. Chyba jednak nie.
Zobaczymy. Trochę znudziły mi się te agencje pracy. Trzeba tam
chodzić, dzwonić, przypominać o sobie. Jedna znich, zorganizowała mi
wczoraj kurs nakładania potraw z tacy :) oraz kurs higieny po którym
musiałem zdać test -prawie taki sam zresztą jak w dwóch poprzednich,
nie było tylko pytań typu: Ile lat powinna mieć osoba uprawniona do
używania maszyny do cięcia wędlin :)
Z innej
beczki: Niedawno zapisałem się na kurs fotograficzny. Spóźniłem się
z zapisem-z 4 spotkań dwa mi przepadły i byłem dopiero na jednym.
Ale i tak się już prawie nauczyłem robić zdjęcia z nastawieniami
ręcznymi a to już coś. Idąc za ciosem z ciekawości a trochę z
nudów zapisałem się też na lekcje Hiszpańskiego. Oczywiście znów
jestem spóźniony gdyż zajęcia zaczęły sie w styczniu i pani lektor
stanowczo odradzała mi przyłączenie się w połowie kursu, ale w końcu
zostałem przyjęty. Pierwsze zajęcia mam w najbliższą środę. Chciałem
się jeszcze zapisać na kilka innych wykładów prowadzonych przez
Uniwersytet ale jak na razie powiedziano mi że już za późno (zajęcia
również zaczęły się w styczniu). Tak łatwo się jedna nie poddam bo
czuję że osobom z biura po prostu nie chcialo się skontaktować z
nauczycielami aby na prawdę to sprawdzić. I to na razie tyle z
Edynburga, gdzie gdy słońce wyjdzie zza chmur zaczyna robić się
ładnie i wszędobylska szarość zaczyna znikać niczym za pomocą
czarodziejskiej różdzki.
13.02 poniedzialek
Kilka dnie temu
przypomniał mi się mój stary pomysł, który po raz pierwszy
próbowałem zrealizowac około 20 latemu - zbudować latawiec, który
będę mógł puszczać nad morzem . Kupiłem już kilka cieńkich listewek,
klei, 30 metrów sznurka i mam pare projektów.
10.02 piątek PortoBello
Dzisiaj wybralem sie obejrzeć lokalny Uniwersytet (Napier
Uniwersity) i dość przypadkowo spotkałem Szkota, który jak się
okazało był bardzo obeznany w polskich realiach i problemach
gnębiących nasz kraj. Staliśmy chyba z dwie godziny i
rozmawiali (zaczęło się od tego że spytałem gdzie można znaleźć
bankomat) na różne tematy związane z Polską i generalnie edukacją
oraz historią Szkocji. Jego uwagi dotyczące naszego kraju i systemu
edukacji były bardzo celne i widać że śledzi to co się dzieje w
Polsce. Niestety za dużo mi o sobie nie powiedział. Mam nadzieję że
go jeszcze spotkam.
Wczoraj natomiast pracowałem w Hotelu Sheraton na
przyjęciu -z jakiejś tam okazji- dla około 400 osób. Ponieważ byłem
tam pierwszy raz za bardzo nie wiedziałem co się dzieje i wieczór
obfitował w serię gaf typu zebrania małych talerzyków po pierwszym
daniu zamiast po drugim, wzięcia nie tej tacy z filiżankami, którą
trzeba było.
07.02 wtorek Portobello Morton street
Sytuacja na rynku pracy trochę się ożywiła. W ostatnia niedziele
odbyla sie tu dosyc duza impreza- mecz rugby Szkocja-Francja.
Stadion robi dosyc niezle wrazenie. Niestety mecz ogladalem na w
telewizji w jednej sal, ktora w piatek i sobote
przygotowalismy gdyz przed i po meczu odbywaly sie tu przyjecia na
te czesc. Bylo to dosyc meczace (ustawianie stolikow, polerowanie
kieliszkow na wino, noszenie roznych rzeczy z jednego miejsca w
drugie) i poza kilkoma wyjatkami nic ciekawego. Przy okazji po raz
któryś przekonałem się, iż w tego rodzaju pracach nie jest
najważniejsze aby sie starać wykonać swoje zadanie jak najlepiej ale
aby robić jak najlepsze wrażenie. Tymczasem tydzien wczesniej ...
Tym razem jestem kelnerem. Zdalem w koncu test
kelnerski w agencji i dostapilem zaczytnej funkcji osoby do
roznoszenia posilków. Za chwilę ma zacząć się przyjęcie urodzinowe i
menadzer instruuje nas po kolei co będziemy robili. Aby się czym
zająć (jak zawsze nie mogę usiedzieć spokojnie) zaczynam pomagać
przy otwieraniu czerwonych win. Jedno z nich otwieram tak
nieumiejetnie iz wino chlusta na biały obrus. To przyjęcie nie
zaczyna się dla mnie najlepiej. Na szczescie menadzerowie przyjmuja
to spokojnie. A potem roznosimy naczynia, zbieram szklanki
przypatruje sie Szkotom tanczacym ich narodow tance (nazywane tu
Ceilidth- Keli)
29.01 niedziela Portobello
Juz ponad tydzien temu przeprowadziłem sie na przedmiescia
Edynburga, Portobello. Poniewaz dom stoi na podwyrzeszeniu
siedzac na łóżku widze tylko morze i niebo. Jest tu dosyć długa
plaża i dosyć sympatycznie. Wczoraj i przedwczoraj po okolo 3
tygodniowej przerwie pracowalem ponownie jako barman i kelner na
przyjeciach organizowanych w kompleksie sportowym Murrayfields (tam
zresztą gdzie wcześniej). Kilka słów o tym napiszę niedługo.
20.01.2006 piątek Portobello
"Niepoliczalne" Jan Twardowski
Niepoliczalne pszczoły,
wilgi, drzewa wśród
dróg,
prosiaki i anioły bo
nieskończony Bóg
17.01.2006 wtorek Stagnacji ciag dalszy.
Pomimo ze bylem na kilku interview, jak na razie bez rezultatu. Być
może moje szanse zmniejsza fakt, że szukam pracę na pół etatu.
Tymczasem kilka słów o Edynburgu. Panuje tu teraz - jak to określam-
pernamenty stan późnej jesieni. To tak jakby druga polowa listopada
w Polsce trwała bez przerwy przez kilka miesięcy bez zmian. Od czasu
do czasu pada deszcz (nie za często jednak), temperatura waha sie
pomiedzy 10 a 3 stopnie. Dominującym kolorem jest szarość. Jak
domniemuję w mieście jest mało reklam aby wyeksponować starą
architekturę miasta, tym samym o tej porze roku eksponuje sie też
szarość. Słońce nisko stoi nad horyzontem i ładniej robi się dopiero
gdy nie ma chmur (okolo 2 dni w tygodniu-co ciekawe najczęściej w
weekend). W mieszkaniu, w którym mieszkam po raz drugi zobaczyłem
przedwczoraj mysz. Był to ostatni dzwonek do zmiany lokum i jutro
przeprowadzam się na przedmieścia Edynburga do Porto Bello. Nazwa ta
przywodzi mi na myśl statki pirackie, ukryte kufry ze złotem i wyspy
skarbów, bo też chyba wywodzi się od miasta na morzu Karaibskim o
tej samej nazwie. A może jest odwrotnie? To tamta nazwa została
zaczerpnięta ze Szkocji? Mało chyba prawdopodobne.
11.1.2006 sroda Stagnacja na rynku
barmansko-kelnerskim. Nikt do mnie nie dzwoni w odpowiedzi na moje
złożone wcześniej CV. Malo nowych ofer. Podobno sytuacja ma się
zmienić pod koniec stycznia. Za to notuje pewne postepy w procesie
załatwiania wizy do USA.
9.1.2006 poniedziałek No UK, Yes US
!!!
7.1.2006 sobota W czwartek oblalem test
kelnerski. Niezbyt mi szla technika zbierania naczyn :) Pani z agencji
powiedziala abym pocwiczyl i przyszedl w nastepnym tygodniu.
1.1.2006 Sylwester. Rozkreca sie przyjecie.
900 osob na sali i DJej zaczyna puszczc jakies lokalne przeboje. Nie mam czasu
wsluchiwac sie i patrzec co sie tam dzieje gdyz w pośpiechu serwuje drinki i
nalewam piwo. Lager, vodka with coke, morgan's with lemonade, vodka with diet
coke, sorry with coke? or diet coke?, diet coke, ok, i tak wkolko. Co
jakis czas zapominam co z czym ma byc, za duzo jak na jedno zamowienie. Trwa
cos co nazywam oblezenie baru. Troche pijane juz dziewczyny staraja sie mnie
zmylic i podczas gdy ja przygotowuje druga czesc ich zamowienia one wypijaja
podane wczesniej drinki: "We ordered five "After szock", look, You gave us
just two". Ale maja pecha, tym razem doskonale pamietam, bo musialem przyniesc
specjalne plastikowe kieliszki na ta okazje. Zbliza sie polnoc, zamykamy bar i
cala grupa idziemy na lampke szampana dla pracownikow. Menadzer sklada
zyczenia, chwile rozmawiamy i powrot do baru bo wlasnie zabawa rozkreca sie
ponownie. Lager, vodka with coke itditd W koncu przychodzi nasza menadzerka i
mowi ze moge isc na przerwe, ale tylko na 10min. "I am timing you -mowi i
stara sie robic grozna mine co jej niezbyt wychodzi. Usmiecham sie szeroko i
kiwajac glowa ide cos zjesc. Gdy zbliza sie koniec i zaczynamy zbierac puste
szklanki i butelki jeden ze Szkotow, ktory wczesniej staral sie zartowac ze
mna kupujac piwo, wrecza mi swoj krawat w szkocka krate."You smile with your
eyes, not everbody does it" -mowi. Takiego sylwestra jeszcze nie mialem :) Gdy
wracam po piatej przez centrum na ulicach blakaja sie jeszcze resztki
imprezowiczow.
26.12.2005. W czwartek wieczorem, podszedł
do mnie jakiś Szkot i wręczył CD z nagranymi przez siebie piosenkami. Jak
powiedział stacje radiowe nie sa zainteresowane puszczaniem ich na swojej
antenie, wiec osobiscie roznosi je i rozdaje napotanym ludziom. Na koniec
zrobił mi zdjecie aparatem wygladajacym na lata 80siate i prosil abym
podzielil sie jego muzyka z osobami, ktore znam. Pomyslalem wiec ze umieszcze
jeden z utworow na mojej stronie.
21.12.2005 sroda 23.52 Edynburg
Za bardzo nie wiem co robic. Wciaz chce
jechac do USA i zastanawiam sie jak. Stany to Stany.Poki co znow szukam
jakiejs tymczasowej pracy. W agencji w ktorej sie zarejestowalem nic dla mnie
nie maja a na moje pozostawione CV w roznych barach brak odzewu.
17.grudnia.Sobota.
Trzecia impreza. Prawdziwa nuda. Moje nadzieje ze w koncu i ta sie rozkreci
okazuja sie plonne. Menadzer powiedzial ze beda to pracownicy Banku HSBC. 2/3
to kobiety-nie robia na mnie najlepszego wrazenia. Gdy slyszac ze menadzer
szuka kogos do pomocy w barze szybko zglaszam sie na ochotnika i znow
jestem barmanem. Przez chwile. Bo potem znow zbieram szklanki i butelki.
16 grudnia. Piatek. Wprowadzam sie do nowego pokoju.
Jest daleki od moich oczekiwan ale nie musze tu placic zadnych depozytow,
mieszka malo osob i jest cicho. Drugi przyjecie. Tym razem jestem kelnerem
odpowiedzialnym za drinki. Impreza rozkreca sie powoli. Na poczatku ja i kilku
moich kolegow zbieramy szklanki i puste butelki. Dostaje piewrwsze zlecenie,
pozniej drugie i trzecie. Wpadam w jakis trans, biegam od stolika do stolika
zbieram zlecenia, nastepnie do baru, znowu do stolikow i tak w kolko.
Przypomina mi sie Irlandia i zaluje tylko ze przynajmniej na chwile nie jestem
za barem. Dostalem 10 funtow napiwku. Jak dotychczas to moj rekord :)
15 grudnia.Czwratek.
Zaczyna sie przyjecie. Moim obowiazkiem jest sprzedawanie butelek z piwem
ze stolika w celu odciazenia baru do ktorego wszyscy sie pchaja. TYmczasem
poza kilkoma osobami nikt nie kwapi sie do mnie podejsc wiec glownie
przypatruje sie ubranym w garnitury ludziom i rozgladam sie po sali.Gdy
wszyscy w koncu ruszaja na lunch za bardzo nie wiem co robic a menadzer nie
daje mi nowych zadan wiec po uprzatnieciu stolika wynajduje sobie prace
polegajaca na krazeniu po prawie pustej sali i zmienianiu popielniczek.
Rozsmiesza to dziewczyne ktora obsluguje zmywarke do naczyn; przynosze
popielniczki, ona je wklada do zmywarki, ja odbieram juz umyte, wracam na
sale, zbieram stare, w ktorych ktos zostawil choc troche popiolu, znow ide do
kuchni, dziewczyna sie usmiecha, odbiera popielniczki itd,itd. Zastanawiam
kiedy ktos w reszcie dostrzeze bezsens mojej pracy.
14. grudnia 2005. Z praca poszlo dosyc
szybko. Tym razem poszedlem do agencji pracy, ktorych tu jest bez liku i w
drugiej z kolei po obejrzeniu moich referencji dostalem angaz jako
barman/kelner od drinkow na przyjecia majace sie odbyc w czwartek , piatek i
sobote na terenie kompleksu sportowego Murrayfields. MUsialem rozwiazac test
"gastronomiczny" z pytaniami typu: Co sie dzieje z bakteriami w temperaturze 8
stopni:
a.szybko ginal
b.wolno sie rozmnazaja
c.szybko sie rozmnazaja
Wybieram odpowiedz b.
13
grudnia 2005. Staram sie wynajac jakis pokoj.
Nie jest to latwe gdyz nie wiem jak dlugo chce tu byc.Kilka tygodni czy
kilka i wiecej miesiecy, pracowac jako makler czy tymczasowo jako barman.
W tym czasie mialem byc w USA tymczasem stoje na rozstaju drog i nie wiem
gdzie isc i na co sie zdecydowac. Wieczorem spotykam Andrzeja z ktorym
pracowalem w Irlandii i dowiaduje sie wielu przydatnych informacji
na temat pracy i zalatwania roznych papierow. Postanawiam znalezc
tymczasowo prace na pol etatu w nowozdobytym fachu barmanskim a w
miedzyczasie poszukac jakas "powazna prace".
12 grudnia 2005. Szkocja.
Edynburg. Gdy przylatuje do Edynburga zapada juz zmrok.
Centrum w nocy wygląda dosyć ladnie a w oddali na wzgorzu
widac oswietlony zamek. Wieczorem trafiam do pubu aby
posluchac muzyki na zywo oraz sprobowac jak smakuje szkockie
piwo.
Witaj wesola przygodo! Tym
podróżniczym zawołaniem zapraszam do czytania moich kolejnych zapisków. Jak
niedawno policzylem minal już 12 rok, gdy oposcilem swoje miasto Bialystok i
wyjechalem na studia do Warszawy. Jesli homerowski Odyseusz ma byc tu
przykladem to oznacza ze pozostalo mi jeszcze 8 lat abym w koncu mogl osiasc
gdzies na stale. Poniewaz nie udalo mi sie otrzymac wizy H1B i wyjechac do USA
postanowilem znalezc sie w Edynburgu. Tyle tytulem wstepu.