Zapiski z Irlandi

Zdjęcia z Irlandii


 

 

 

 
10.04 2006 Hightstown New Jersey

Mija czwarty dzien od kiedy ponownie jestem w Ameryce. Staram sie uruchomic samochod, ktory zostawilem tu poltora roku temu. Niestety bez rezultatu. Za okolo 10 dni mam zaczac praktyke w firmie finansowej w San Diego (Kalifornia) Zapraszam wszystkich na http://www.kzajko.net/sandiego.html

A tymczasem 3 tygodnie temu ...

Północna Szkocja. Dookoła biało i wieje silny wiatr. Jestem prawie na czubku góry Cairngorm w drodze powrotnej do schroniska. Gdyby nie kompas droga byłaby niemożliwa gdyż widoczność sięga 10 metrów. Siedze na małym pienku -jednym z tych które mają wskazywać drogę. Jakaś siła trzyma mnie w miejscu i nie pozwala zejść. Chcę siedzieć i siedzieć i siedzieć. Czuć mróz i siłe wiatru, nie widzieć nic tylko wiatr i śnieg.

Zapada zmrok. W namiocie, który jest tak większy od mojego, iż wydaje mi się że to prawdziwy namiotowy pałac, pamietny poprzedniej zimnej nocy zaczynam naciagac cieply sweter i skarpety. Jedna troche wilgotna para (to nic wyschnie na nodze), druga sucha, po chwili wahania naciagam rekawiczki na stopy, i owijam je jeszcze koszula. Dużo zachodu ale za to nie zmarzne noca. Teraz już tylko spać z nadzieją, że nie zbudzę się za często.

Pociąg wlecze się tak wolno, że mam ochotę wyskoczyć z plecakiem. To prawdziwa tortura gdyż już za okolo 25 minut odplywa prom. Tymczasem liczę upływające sekundy. Zdąże czy nie. W końcu stacja. Szybko, prawie w biegu pytam konduktora gdzie ulokowana jest przystań promowa. "Tu na miejscu" jestem szczesciarzem-stacja kolejowa jest dokladnie przystanią promową. Kasa, trochę przestraszone oczy kobiety wydającej karty pokladowe gdy mówię że muszę jeszcze kupić biltet. Karta kredytowa, dodatkowa opłata, plecak, kobieta z security ręką kieruję mnie we właściwe miejsce, nawet nie sprawdzają mi bagażu podręcznego (mógłbym wysadzic prom gdybym byl terrorysta :) , wychodzę na zewnątrz, jacyś ludzie w pomaranczowych kombinezonach zaczynają wlasnie podnosic trap promowy, hej -krzycze- chwilę. OK. uśmiechają się. Ja też. Mówię "How are you?"  i wchodze na trap. Zdążyłem. Znów w ostatniej chwili ale zdążyłem.

 

San Diego! Te słowa są jak wystrzał armatni rozbijający ciszę i dzwięczący w uszach , słońce błękitnego poranka,  oaza na szlaku Beduina, piasek i fale oceanu, Meksykanie, wabiąca tajemnica Życia. San Diego! Jadę do San Diego.

 

27.02 2006 poniedziałek

As long as a hundred of us remain alive we will not be a subject to English domination because this is not honour, riches or glory that we fight but freedom alone, which no wothy man looses except with his life.

przeczytane w szkockim pubie.

17.02 piątek Mój latawiec nazywa się "Zdobywca Przestworzy" :) Niestety pierwszy lot się nie powiódł. Wiatr był za słaby. Na dodatek tak bardzo chciałem aby poleciał że poderwałem go za mocno i złamała sie jedna z listewek. Tymczasem dzisiaj miałem bardzo interesujące interview w jednym z ciekawych barów. W sumie porzuciłem już 2 tygodnie temu szukanie stałej pracy w pubie i nastawilem sie na prace dla agencji ale trochę przypadkowo okazało się że jedno z moich CV  zostało zauważone i dziś rano po rozmowie wydawało się że będę mógł tam pracować. Chyba jednak nie. Zobaczymy. Trochę znudziły mi się te agencje pracy. Trzeba tam chodzić, dzwonić, przypominać o sobie. Jedna znich, zorganizowała mi wczoraj kurs nakładania potraw z tacy :) oraz kurs higieny po którym musiałem zdać test -prawie taki sam zresztą jak w dwóch poprzednich, nie było tylko pytań typu: Ile lat powinna mieć osoba uprawniona do używania maszyny do cięcia wędlin :)

Z innej beczki: Niedawno zapisałem się na kurs fotograficzny. Spóźniłem się z zapisem-z 4 spotkań dwa mi przepadły i byłem dopiero na jednym. Ale i tak się już prawie nauczyłem robić zdjęcia z nastawieniami ręcznymi a to już coś.  Idąc za ciosem z ciekawości a trochę z nudów zapisałem się też na lekcje Hiszpańskiego. Oczywiście znów jestem spóźniony gdyż zajęcia zaczęły sie w styczniu i pani lektor stanowczo odradzała mi przyłączenie się w połowie kursu, ale w końcu zostałem przyjęty. Pierwsze zajęcia mam w najbliższą środę. Chciałem się jeszcze zapisać na kilka innych wykładów prowadzonych przez Uniwersytet ale jak na razie powiedziano mi że już za późno (zajęcia również zaczęły się w styczniu). Tak łatwo się jedna nie poddam bo czuję że osobom z biura po prostu nie chcialo się skontaktować z nauczycielami aby na prawdę to sprawdzić. I to na razie tyle z Edynburga, gdzie gdy słońce wyjdzie zza chmur zaczyna robić się ładnie i wszędobylska szarość zaczyna znikać niczym za pomocą czarodziejskiej różdzki.

13.02 poniedzialek

Kilka dnie temu przypomniał mi się mój stary pomysł, który po raz pierwszy próbowałem zrealizowac około 20 latemu - zbudować latawiec, który będę mógł puszczać nad morzem . Kupiłem już kilka cieńkich listewek, klei, 30 metrów sznurka i mam pare projektów.

10.02 piątek PortoBello

Dzisiaj wybralem sie obejrzeć lokalny Uniwersytet (Napier Uniwersity) i dość przypadkowo spotkałem Szkota, który jak się okazało był bardzo obeznany w polskich realiach i problemach gnębiących nasz kraj. Staliśmy chyba z dwie godziny  i rozmawiali (zaczęło się od tego że spytałem gdzie można znaleźć bankomat) na różne tematy związane z Polską i generalnie edukacją oraz historią Szkocji. Jego uwagi dotyczące naszego kraju i systemu edukacji były bardzo celne i widać że śledzi to co się dzieje w Polsce. Niestety za dużo mi o sobie nie powiedział. Mam nadzieję że go jeszcze spotkam.

Wczoraj natomiast pracowałem w Hotelu Sheraton na przyjęciu -z jakiejś tam okazji- dla około 400 osób. Ponieważ byłem tam pierwszy raz za bardzo nie wiedziałem co się dzieje i wieczór obfitował w serię gaf typu zebrania małych talerzyków po pierwszym daniu zamiast po drugim, wzięcia nie tej tacy z filiżankami, którą trzeba było.

07.02 wtorek Portobello Morton street

Sytuacja na rynku pracy trochę się ożywiła. W ostatnia niedziele odbyla sie tu dosyc duza impreza- mecz rugby Szkocja-Francja. Stadion robi dosyc niezle wrazenie. Niestety mecz ogladalem na w telewizji w jednej sal, ktora w  piatek i sobote przygotowalismy gdyz przed i po meczu odbywaly sie tu przyjecia na te czesc. Bylo to dosyc meczace (ustawianie stolikow, polerowanie kieliszkow na wino, noszenie roznych rzeczy z jednego miejsca w drugie) i poza kilkoma wyjatkami nic ciekawego. Przy okazji po raz któryś przekonałem się, iż  w tego rodzaju pracach nie jest najważniejsze aby sie starać wykonać swoje zadanie jak najlepiej ale aby robić jak najlepsze wrażenie. Tymczasem tydzien wczesniej ...

Tym razem jestem kelnerem. Zdalem w koncu test kelnerski w agencji i dostapilem zaczytnej funkcji osoby do roznoszenia posilków. Za chwilę ma zacząć się przyjęcie urodzinowe i menadzer instruuje nas po kolei co będziemy robili. Aby się czym zająć (jak zawsze nie mogę usiedzieć spokojnie) zaczynam pomagać przy otwieraniu czerwonych win. Jedno z nich otwieram tak nieumiejetnie iz wino chlusta na biały obrus. To przyjęcie nie zaczyna się dla mnie najlepiej. Na szczescie menadzerowie przyjmuja to spokojnie. A potem roznosimy naczynia, zbieram szklanki przypatruje sie Szkotom tanczacym ich narodow tance (nazywane tu Ceilidth- Keli)

29.01 niedziela Portobello

Juz ponad tydzien temu przeprowadziłem sie na przedmiescia Edynburga,  Portobello. Poniewaz dom stoi na podwyrzeszeniu siedzac na łóżku widze tylko morze i niebo. Jest tu dosyć długa plaża i dosyć sympatycznie. Wczoraj i przedwczoraj po okolo 3 tygodniowej przerwie pracowalem ponownie jako barman i kelner na przyjeciach organizowanych w kompleksie sportowym Murrayfields (tam zresztą gdzie wcześniej). Kilka słów o tym napiszę niedługo.

20.01.2006 piątek Portobello

"Niepoliczalne" Jan Twardowski

Niepoliczalne pszczoły,

wilgi, drzewa wśród dróg,

prosiaki i anioły bo

nieskończony Bóg

17.01.2006 wtorek Stagnacji ciag dalszy. Pomimo ze bylem na kilku interview, jak na razie bez rezultatu. Być może moje szanse zmniejsza fakt, że szukam pracę na pół etatu. Tymczasem kilka słów o Edynburgu. Panuje tu teraz - jak to określam- pernamenty stan późnej jesieni. To tak jakby druga polowa listopada w Polsce trwała bez przerwy przez kilka miesięcy bez zmian. Od czasu do czasu pada deszcz (nie za często jednak), temperatura waha sie pomiedzy 10 a 3 stopnie. Dominującym kolorem jest szarość. Jak domniemuję w mieście jest mało reklam aby wyeksponować starą architekturę miasta, tym samym o tej porze roku eksponuje sie też szarość. Słońce nisko stoi nad horyzontem i ładniej robi się dopiero gdy nie ma chmur (okolo 2 dni w tygodniu-co ciekawe najczęściej w weekend). W mieszkaniu, w którym mieszkam po raz drugi zobaczyłem przedwczoraj mysz. Był to ostatni dzwonek do zmiany lokum i jutro przeprowadzam się na przedmieścia Edynburga do Porto Bello. Nazwa ta przywodzi mi na myśl statki pirackie, ukryte kufry ze złotem i wyspy skarbów, bo też chyba wywodzi się od miasta na morzu Karaibskim o tej samej nazwie. A może jest odwrotnie? To tamta nazwa została zaczerpnięta ze Szkocji? Mało chyba prawdopodobne.

11.1.2006 sroda Stagnacja na rynku barmansko-kelnerskim. Nikt do mnie nie dzwoni w odpowiedzi na moje złożone wcześniej CV. Malo nowych ofer. Podobno sytuacja ma się zmienić pod koniec stycznia. Za to notuje pewne postepy w procesie załatwiania wizy do USA.
9.1.2006 poniedziałek  No UK, Yes US !!!

7.1.2006 sobota W czwartek oblalem test kelnerski. Niezbyt mi szla technika zbierania naczyn :) Pani z agencji powiedziala abym pocwiczyl i przyszedl w nastepnym tygodniu.

1.1.2006 Sylwester. Rozkreca sie przyjecie. 900 osob na sali i DJej zaczyna puszczc jakies lokalne przeboje. Nie mam czasu wsluchiwac sie i patrzec co sie tam dzieje gdyz w pośpiechu serwuje drinki i nalewam piwo. Lager, vodka with coke, morgan's with lemonade, vodka with diet coke, sorry with coke? or diet coke?, diet coke, ok,  i tak wkolko. Co jakis czas zapominam co z czym ma byc, za duzo jak na jedno zamowienie. Trwa cos co nazywam oblezenie baru. Troche pijane juz dziewczyny staraja sie mnie zmylic i podczas gdy ja przygotowuje druga czesc ich zamowienia one wypijaja podane wczesniej drinki: "We ordered five "After szock", look, You gave us just two". Ale maja pecha, tym razem doskonale pamietam, bo musialem przyniesc specjalne plastikowe kieliszki na ta okazje. Zbliza sie polnoc, zamykamy bar i cala grupa idziemy na lampke szampana dla pracownikow. Menadzer sklada zyczenia, chwile rozmawiamy i powrot do baru bo wlasnie zabawa rozkreca sie ponownie. Lager, vodka with coke itditd W koncu przychodzi nasza menadzerka i mowi ze moge isc na przerwe, ale tylko na 10min. "I am timing you -mowi i stara sie robic grozna mine co jej niezbyt wychodzi. Usmiecham sie szeroko i kiwajac glowa ide cos zjesc. Gdy zbliza sie koniec i zaczynamy zbierac puste szklanki i butelki jeden ze Szkotow, ktory wczesniej staral sie zartowac ze mna kupujac piwo, wrecza mi swoj krawat w szkocka krate."You smile with your eyes, not everbody does it" -mowi. Takiego sylwestra jeszcze nie mialem :) Gdy wracam po piatej przez centrum na ulicach blakaja sie jeszcze resztki imprezowiczow.

26.12.2005. W czwartek wieczorem, podszedł do mnie jakiś Szkot i wręczył CD z nagranymi przez siebie piosenkami. Jak powiedział stacje radiowe nie sa zainteresowane puszczaniem ich na swojej antenie, wiec osobiscie roznosi je i rozdaje napotanym ludziom. Na koniec zrobił mi zdjecie aparatem wygladajacym na  lata 80siate i prosil abym podzielil sie jego muzyka z osobami, ktore znam. Pomyslalem wiec ze umieszcze jeden z utworow  na mojej stronie.

MP3 - Remember Christmas

23.12.2005 Edynburg

Chciałbym złożyć wszystkim jak Najlepsze życzenia Świąt Bożego Narodzenia i pomyslnosci na nadchodzacy nowy rok.

 

Zaspiewajmy kolede Jezusowi dzis!

21.12.2005 sroda 23.52 Edynburg Za bardzo nie wiem co robic. Wciaz chce jechac do USA i zastanawiam sie jak. Stany to Stany.Poki co znow szukam jakiejs tymczasowej pracy. W agencji w ktorej sie zarejestowalem nic dla mnie nie maja a na moje pozostawione CV w roznych barach brak odzewu.

17.grudnia. Sobota. Trzecia impreza. Prawdziwa nuda. Moje nadzieje ze w koncu i ta sie rozkreci okazuja sie plonne. Menadzer powiedzial ze beda to pracownicy Banku HSBC. 2/3 to kobiety-nie robia na mnie najlepszego wrazenia. Gdy slyszac ze menadzer szuka kogos do pomocy w barze szybko zglaszam sie na ochotnika i  znow jestem barmanem. Przez chwile. Bo potem znow zbieram szklanki i butelki.

16 grudnia. Piatek. Wprowadzam sie do nowego pokoju. Jest daleki od moich oczekiwan ale  nie musze tu placic zadnych depozytow, mieszka malo osob i jest cicho. Drugi przyjecie. Tym razem jestem kelnerem odpowiedzialnym za drinki. Impreza rozkreca sie powoli. Na poczatku ja i kilku moich kolegow zbieramy szklanki i puste butelki. Dostaje piewrwsze zlecenie, pozniej drugie i trzecie. Wpadam w jakis trans, biegam od stolika do stolika zbieram zlecenia, nastepnie do baru, znowu do stolikow i tak w kolko. Przypomina mi sie Irlandia i zaluje tylko ze przynajmniej na chwile nie jestem za barem. Dostalem 10 funtow napiwku. Jak dotychczas to moj rekord :)

15 grudnia.Czwratek. Zaczyna sie przyjecie. Moim obowiazkiem jest sprzedawanie butelek z piwem ze stolika w celu odciazenia baru do ktorego wszyscy sie pchaja. TYmczasem poza kilkoma osobami nikt nie kwapi sie do mnie podejsc wiec glownie przypatruje sie ubranym w garnitury ludziom i rozgladam sie po sali.Gdy wszyscy w koncu ruszaja na lunch za bardzo nie wiem co robic a menadzer nie daje mi nowych zadan wiec po uprzatnieciu stolika wynajduje sobie prace polegajaca na krazeniu po prawie pustej sali i zmienianiu popielniczek. Rozsmiesza to dziewczyne ktora obsluguje zmywarke do naczyn; przynosze popielniczki, ona je wklada do zmywarki, ja odbieram juz umyte, wracam na sale, zbieram stare, w ktorych ktos zostawil choc troche popiolu, znow ide do kuchni, dziewczyna sie usmiecha, odbiera popielniczki itd,itd. Zastanawiam kiedy ktos w reszcie dostrzeze bezsens mojej pracy.

14. grudnia 2005. Z praca poszlo dosyc szybko. Tym razem poszedlem do agencji pracy, ktorych tu jest bez liku i w drugiej z kolei po obejrzeniu moich referencji dostalem angaz jako barman/kelner od drinkow na przyjecia majace sie odbyc w czwartek , piatek i sobote na terenie kompleksu sportowego Murrayfields. MUsialem rozwiazac test "gastronomiczny" z pytaniami typu: Co sie dzieje z bakteriami w temperaturze 8 stopni:

a.szybko ginal

b.wolno sie rozmnazaja

c.szybko sie rozmnazaja                   Wybieram odpowiedz b.

 

13 grudnia 2005. Staram sie wynajac jakis pokoj. Nie jest to latwe gdyz nie wiem jak dlugo chce tu byc.Kilka tygodni czy kilka i wiecej miesiecy, pracowac jako makler czy tymczasowo jako barman. W tym czasie mialem byc w USA tymczasem stoje na rozstaju drog i nie wiem gdzie isc i na co sie zdecydowac. Wieczorem spotykam Andrzeja z ktorym pracowalem w Irlandii i dowiaduje sie  wielu przydatnych informacji na temat pracy i zalatwania roznych papierow. Postanawiam znalezc tymczasowo prace na pol etatu w nowozdobytym fachu barmanskim a w miedzyczasie poszukac jakas "powazna prace". 

12 grudnia 2005. Szkocja. Edynburg. Gdy przylatuje do Edynburga zapada juz zmrok. Centrum w nocy wygląda dosyć ladnie a w oddali na wzgorzu widac oswietlony zamek. Wieczorem trafiam do pubu aby posluchac muzyki na zywo oraz sprobowac jak smakuje szkockie piwo.

Witaj wesola przygodo! Tym podróżniczym zawołaniem zapraszam do czytania moich kolejnych zapisków. Jak niedawno policzylem minal już 12 rok, gdy oposcilem swoje miasto Bialystok i wyjechalem na studia do Warszawy. Jesli homerowski Odyseusz ma byc tu przykladem to oznacza ze pozostalo mi jeszcze 8 lat abym w koncu mogl osiasc gdzies na stale. Poniewaz nie udalo mi sie otrzymac wizy H1B i wyjechac do USA  postanowilem znalezc sie w Edynburgu. Tyle tytulem wstepu.   

                         © 2006 Kzajko